środa, 16 maja 2012

Baraka




Można by stać się jednym z plemienia.

Wyśpiewywać pieśń uniesienia, wpadać w trans dźwięku zastępującego myśli, wznosić dłonie w modlitewnym geście do niezanych bóstw. Odczuć trawiący wnętrze ogień lub orzeźwiającą ciało wodę. Stać się cząstką pieśni, magicznym potokiem słów, zniewalającym rytmem, głosem bębna zastępującym puls serca. Można by wielbić słońce albo księżyc, dzikie zwierzęta mieszkające w dżungli lub majestatyczne drzewa chylące się ku ziemi od tysięcy lat. Z istnienia stworzyć taneczny rytuał; fale rąk, przypływy i odpływy, aury ciepła, odwieczny okrąg życia.

Można by zasiąść przed komputerem albo panoramicznym ekranem trójwymiarowego telewizora. Można by stanąć w oknie stupiętrowego drapacza chmur i ledwie sięgać wzrokiem do ludzkich strumieni niekończących się ulic.

O wszystkim pamiętać lub o wszystkim zapomnieć.

Odczuwać Tego, którego nie sposób nazwać w jakimkolwiek języku. Unieść wzrok w Jego stronę; tam, gdzie może być. Uczuć Jego obecności, wbrew myślom pleniącym się w uczuciu pogardy i zwątpienia. Powiedzieć: to jest mój Bóg, innego nigdy nie było i nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz